No właśnie... a ja już tak długo się nie odzywałam, ale zaraz szybciutko się wytłumaczę. Otóż przez ostatnich kilka miesięcy działo się sporo, moja babcia była długo w szpitalu i możliwie najczęściej ją odwiedzałam, musiałam też niekiedy zajmować się rozbawianiem mamy, bo miała skłonności do zadumy, tata pracował za granicą i pewnie z tego powodu czasem było jej smutno. Myślę że martwi się też tym co ja, mianowicie tym, że nie mam jeszcze ząbków. W międzyczasie byłyśmy u lekarza kilka razy i za każdym razem pan doktor pukał mnie po dziąsłach i mówił że zęby już idą. Mama się śmieje, że idą już tak od pół roku. A ja sobie myślę, że mają po prostu długą drogę i nie mają pieniążków na bilety, bo tak by wsiadły w pociąg i by już były. Wiem, że tak można, bo pod koniec roku pierwszy raz jechałam tym pojazdem do drugiej babci i byliśmy ponoć znacznie szybciej niż moim wózkiem. A wracając do poprawiania nastroju mojej mamy, ona nazywa mnie swoją pociechą i stąd wiem, że jak nikt inny potrafię ją rozbawić. Zauważyłam zresztą, że nie tylko ją, bo gdy jedziemy autobusem prawie każdy daje się wciągnąć przeze mnie w niemy pogodny dialog. Wystarczy że spojrzę komuś głęboko w oczy, serdecznie się uśmiechnę i do tego na przykład przekręcę zalotnie główkę i od razu zjednuję sobie sympatię większości współpasażerów. Niektórzy potem podchodzą do mamy i mówią że ma słodką córeczkę i żebym chyba taka jak najdłużej pozostała próbują dawać jej dla mnie słodycze. Ale mama za każdym razem życzliwie tłumaczy, że jeszcze ich nie jem. Zastanawia mnie czemu nikt nie zaproponował marchewki albo zupki jarzynowej, którą przecież tak bardzo lubię... No bo ja już dużo nowych rzeczy próbowałam ! Powolutku, powolutku poznaję coraz to nowsze smaki. Mama się trochę denerwuje, gdy wszystko co napotkam na swej drodze wkładam do buzi : kruszynki, nitki, wąsy naszej kotki, które zdarza jej się gubić i mimo, że mama z tatą codziennie włączają odkurzacz, czasem nawet kilka razy, to ja i tak zawsze znajdę coś co warto posmakować. Poza tym zaczęłam jak to mama określa " nieźle śmigać" tzn., pełzam już po całym mieszkanku, nauczyłam się również siadać i lubię tańczyć. Kołyszę się wtedy albo kręcę ramionkami i bioderkami, rodzice są wtedy zachwyceni. No i oczywiście bardzo dużo uczę się słuchając, choć przyznam się, że niekiedy naprawdę mam problem ze zrozumieniem dorosłych. Ostatnio na przykład w odzieżowym sklepie, jakaś pani mówiła drugiej, która przymierzała spodnie, że ma je "na pięte" a ja wiem że spodnie są na nogi a na piętki a ściślej stópki, mama nakłada mi skarpetki albo buciki. No ale cóż, może mój rozumek pojmie to nieco później.
Myślę, że po tak długiej przerwie wystarczy tych doniesień. Teraz już postaram się częściej relacjonować moje kolejne doświadczenia a póki co, załączam parę moich, w miarę świeżych fotek :)
jestem bardzo wygimnastykowana
lubię się bawić mamy torebką
jak widać ząbki jeszcze nie przyszły |